Powrót do Dzielnia Blog
Swój czy obcy? O zaufaniu i współpracy, a czasem o ich braku
Długo zastanawialiśmy się, o czym napisać pierwszy artykuł Stowarzyszenia Aktywnych Mieszkańców „Jestem Miastem” – grupy, która, pod szyldem Tarnowskie OSIE D’LOVE, przez dwa lata organizowała wydarzenia dla mieszkańców osiedla Westerplatte i nie tylko. O aktualnościach sceny lokalnej, o dobrych praktykach innych, o naszych działaniach i wartościach? Temat pojawił się właściwie sam, podczas zbiórki środków higienicznych dla kobiet bezdomnych i ubogich (pomysłodawczyni – Monika Bujak), która zakończyła 8 marca 2018 r.
Polski biegun ciepła i koło podbiegunowe
Spotkaliśmy się z dwiema, skrajnymi postawami ludzi – nie tyle wobec akcji, a wobec NAS, osób, które tę akcję zorganizowały i prowadziły. Z jednej strony – polski biegun ciepła*! Pełna akceptacja, uśmiech i wsparcie. Te osoby nie tylko wsparły materialnie naszą zbiórkę, ale przede wszystkim chciały wiedzieć kim jesteśmy, komu pomagamy, jak to robimy i dlaczego – a nam rosły skrzydła i wiara w ludzi. Z drugiej strony koło podbiegunowe ludzkich emocji – złość, pogarda i strach. Gdy próbowaliśmy nawiązać kontakt i opowiedzieć o naszej akcji, niektórzy przechodnie przyspieszali kroku, opędzali jak od much, patrzyli w inną stronę – jakby, niczym małe dzieci, mieli ochotę zatkać uszy palcami i krzyczeć: „bla, bla, bla – nic nie słyszęęę!”. Te dwie różne postawy skłoniły nas do pewnej refleksji na temat zaufania, tego jak istotnym fundamentem współpracy jest zaufanie, i co sprawia, że tak często go brakuje. Nie tylko „od święta”, ale właśnie na co dzień, w naszym życiu prywatnym i zawodowym, ale przede wszystkim społecznym – bo to właśnie ta sfera jest naszą wspólną przestrzenią, uniwersalną dla każdego.
Tymczasem na osiedlu
Na osiedlu my, mieszkańcy, trochę się znamy, tzn. wiemy kto jest kim i co robi, zwłaszcza jeśli działa społecznie dla większego niż własna rodzina kręgu ludzi. Sami do takich należymy. Dbamy o naszą społeczność, o nasze osiedle, od lat pro bono nie tylko angażujemy się w wiele inicjatyw lokalnych, ale przede wszystkim je inicjujemy – dla dobra nas wszystkich. To m.in. dzięki naszym działaniom, choć oczywiście niemożliwym bez współpracy wielu osób i instytucji, ocalona została działalność kulturalna w postaci domu kultury na Westerplatte. Dlatego chętnie wybraliśmy się na zebranie rady osiedla – czyli przecież naszych sąsiadów, również pracujących społecznie na rzecz mieszkańców. Zebranie dotyczyło nowego domu kultury na Westerplatte, dlatego wiązaliśmy z nim spore nadzieje – bardzo chcieliśmy wejść we współpracę z radą osiedla, połączyć siły i zrobić coś dla naszej społeczności, ramię w ramię. Przez chwilę nawet rozmarzyłam się trochę w tej kwestii: już planowałam dialog z mieszkańcami na temat oferty nowego domu kultury, jego wyglądu, a przede wszystkim tego, jak wspaniałe mogłoby być miejsce stworzone wspólnie przez tak różnorodną grupę. Różnimy się przecież wiekiem, doświadczeniem, pomysłami, potrzebami – i to właśnie dzięki temu mielibyśmy szansę wspólnie zbudować miejsce, jakiego w Tarnowie jeszcze nie było!
Czy my się znamy? Twarz podobna do nikogo
Na spotkanie poszedł mój mąż wraz z kolegą pracującym z młodymi piłkarzami (współpracujemy razem przy okazji wydarzeń dla dzieci). W imieniu stowarzyszenia mąż podziękował radzie osiedla za zaangażowanie w sprawę, dzięki któremu udało się wspólnie osiągnąć wspaniały efekt w postaci utrzymania działalności kulturalnej i budowy nowego domu kultury. Odpowiedź przewodniczącego była jednak zaskakująca. Powiedział on, że tak naprawdę to nie zna naszego stowarzyszenia i właściwie nie wie, kim jesteśmy, czym się zajmujemy i co do tej pory robiliśmy na osiedlu. Kojarzy nas personalnie (mnie i męża), bo zwracaliśmy się kiedyś z prośbą o zgodę na wywieszenie plakatów, ale poza tym to nie ma żadnego pojęcia o naszych działaniach. Kolejny radny za to dodał, bez krzty skrępowania, „opinię” o stowarzyszeniach – „pchających się do żłoba i podpinających pod sukces innych”…
Przez dwa lata naszej działalności radni osiedlowi przychodzili na nasze wydarzenia, robili zdjęcia, rejestrowali rowery (to akurat podczas akcji „Rowerowe Osiedlove”). Zbiórka podpisów w obronie domu kultury, podczas której zebraliśmy 500 podpisów mieszkańców, była uzgodniona z przewodniczącym rady. Dzięki naszym pismom i petycjom rada osiedla dostała potwierdzenie swoich działań od „zwykłych mieszkańców”, a radni miejscy usłyszeli więcej głosów lokalnej społeczności. Aby nie krzyżować terminów imprez lokalnych konsultowałam roczne plany wydarzeń, mówiłam o nowoczesnym projektowaniu budynków użyteczności publicznej, aby iść z duchem czasu. Zachęcałam do czerpania z ogromnego potencjału, który mamy najbliżej – czyli potencjału chętnych do działania ludzi. Niejednokrotnie proponowałam współpracę i nagłaśnianie działalności rady osiedla w Internecie, bo wiem, że nierzadko ciężkiej pracy społecznej po prostu nie widać i zwykle brak czasu na mówienie o niej innym. Wydawało mi się, że powoli zaczynamy rozumieć nasze, dotychczas oddzielone doświadczeniami i stylem życia, światy. A tu proszę – „Nie wiem, nie orientuję się, zarobiony jestem”.
Fundamentem współpracy jest zaufanie
Nieufność wobec „obcych”, to jak widać nie tylko problem np. takiej zbiórki, podczas której próbujesz nawiązać rozmowę z przypadkowym przechodniem, ale także grup, instytucji, organizacji , LUDZI, którzy, zdaje Ci się, przecież się znają – a jednak nie znają. Albo nie chcą znać, wiedzieć, współdziałać. Z różnych względów, dla każdego zapewne indywidualnych, ale w całokształcie zbyt często przykrych w skutkach. Jak pisał profesor Marcin Król w swojej książce pt. Pora na demokrację: „Dramatycznym i zarazem wciąż aktualnym przykładem jest nieufność do obcego lub obcych. […] Obcy może być po prostu kimś innym, kiedy jest to obcy przede wszystkim z racji pochodzenia społecznego czy sposobu życia, a nie obcy etnicznie lub religijnie”.
Cytując definicję słowa współpraca z Wikipedii: „Współpraca – zdolność tworzenia więzi i współdziałania z innymi, umiejętność pracy w grupie na rzecz osiągania wspólnych celów, umiejętność zespołowego wykonywania zadań i wspólnego rozwiązywania problemów”. Razem można więcej i mądrzej! Bez pieniędzy, bez koneksji i bez stanowisk – współpracowaliśmy jak dotąd ze: Strażą Miejską, Miejską Biblioteką Publiczną, Zespołem Szkół Plastycznych, Państwową Wyższą Szkołą Zawodową, Fabryką Przyszłości, Centrum Sztuki Mościce, Restauracją Zdrowa, Tarnowską Spółdzielnią Mieszkaniową, Drone Video Studio, Radostkiem, UKS Westovia, KS Global Boxing, KS Capoeira de Brasil, Fundacją Aspiranci, Stowarzyszeniem Anioł Struś i wieloma wolontariuszami, w każdym wieku – od nastolatka do seniora. Śmiem twierdzić, że nam zaufali. A przecież nie znaliśmy się „od zawsze”.
Stoimy przed szansą stworzenia wyjątkowego miejsca na mapie naszego miasta – Domu Kultury na osiedlu Westerplatte. Ośrodka kulturalnego z prawdziwego zdarzenia, nowoczesnego w wyglądzie i programie. Bazującego na tradycji i dziedzictwie, ale czerpiącego z najnowszej wiedzy i badań. Edukującego i wychowującego świadomych, odpowiedzialnych i aktywnych obywateli Tarnowa – twórczych, ciekawych, radosnych i odważnych. Bliskiego mieszkańcom, bo stworzonego z ich pomocą i dla nich. A podstawą powinno być zaufanie i współpraca.
autorka: Dorota Omylska-Bielat
Artykuł opublikowany na tarnowska.pl dn 9.04. 2018